Otyłość - fakty, mity, przyczyny, sprzeczności

Na nadwagę lub otyłość cierpi w krajach Unii Europejskiej ok. 50 % dorosłych. Co drugi Polak ma prawidłową wagę ciała, a ok. 46% jest dotkniętych nadwagą. Najwięcej tzw. grubasów Europy mieszka w Niemczech.

Na nadwagę lub otyłość cierpi w krajach Unii Europejskiej ok. 50 % dorosłych. Najwięcej tzw. grubasów Europy mieszka w Niemczech. Trzy czwarte niemieckich mężczyzn i prawie 59% kobiet cierpi na nadwagę lub wręcz chorobliwą otyłość. Co drugi Polak ma prawidłową wagę ciała, a ok. 46% jest dotkniętych nadwagą. Co piąty Polak przynajmniej raz próbował się odchudzać. Około 50 mln osób w Ameryce jest na diecie, a około 75% kobiet uważa, że powinny schudnąć.

Tysiące z nich stosują drakońskie diety i rygorystyczny program ćwiczeń. Gdy te próby zawiodą, ci najbardziej zdesperowani sięgają po inwazyjne metody radzenia sobie z nadmiarem tkanki tłuszczowej. Specjalne ośrodki oferują różne rozwiązana - można np. założyć w żołądku opaskę, balon lub wszczepić elektryczny stymulator. Modniejsza, bo jakże chętnie wykorzystywana przez celebrytów stała się liposukcja. W ślepą pogoń za szczupłą sylwetką popada coraz więcej młodych osób, prawie 1% dziewcząt w wieku szkolnym choruje na anoreksję, na nią lub bulimię zapada 35% spośród ludzi odchudzających się.

Te dane statystyczne to tylko czubek góry lodowej. Wprawdzie rzesze lekarzy biją na alarm i sygnalizują zgubny wpływ nadwagi na funkcjonowanie całego organizmu, wskazując na liczne schorzenia i powikłania wynikające z otyłości, ale ich nawoływania i przestrogi wciąż jakby celowały w czubek góry lodowej. O powadze problemu świadczą również specjalistyczne porady psychologów, którzy w dobrej wierze starają się sięgnąć nieco głębiej i analizują wszelkie przyczyny i trudności w walce z otyłością. Ale to wciąż tylko dotykanie czubka góry lodowej.

Owszem – przyczyna najczęściej tkwi w ludzkiej psychice, ale nie tu pierwotnie trzeba szukać źródła tej globalnej sytuacji, jaką stanowi otyłość cywilizowanego społeczeństwa. U podstawy piramidy, której czubek widać w dramatycznych danych statystycznych, leży błędne widzenie siebie i innych, jak również niekontrolowane pragnienie, by posiadać i zaspokoić swoje zmysły – w tym przypadku zmysł smaku.

Przyczyny i sprzeczności

Błędne widzenie polega na całkowitym utożsamianiu się z ciałem. Myślimy, że ciało - to my. To ciało ma imię, jak też wiele innych etykietek, według których jest oceniane. Najczęściej pierwsza ocena bazuje na jego wyglądzie i kształcie. Badania psychologów dowodzą, że już w pierwszym krótkim kontakcie z nieznaną osobą kształtujemy pogląd i opinię na jej temat oraz przesłanki ku temu czy tę osobę będziemy darzyć sympatią, czy nie.

Jesteśmy jednak znów w błędzie myśląc, że nasza opinia opiera się na naszych subiektywnych doznaniach wzrokowych. Owszem, ale tylko pośrednio. Główne kryteria oceny wyznaczamy niestety nie my sami - każdego dnia jesteśmy bombardowani obrazami przedstawiającymi piękne ciała - płyną one stałym nurtem z telewizji, Internetu, reklam i billboardów na ulicy. Co ciekawe, wizerunek pięknej osoby wzbudza wyobrażenie, że cieszy się ona również doskonałym zdrowiem. Wobec tak silnie przekonywujących obrazów rodzi się oczywiste pragnienie niemal w każdej osobie: ja też chciał(a)bym być tak samo szczupły(a), piękny(a) i atrakcyjny(a).

Może jesteśmy w stanie wyperswadować sobie chęć osiągnięcia identycznego wyglądu jak model(ka) na reklamie, ale smukła sylwetka jest przecież w zasięgu naszych możliwości. Ta myśl, wciąż podsycana sloganami sezonowych diet cud i preparatów odchudzających oraz okupiona współczującymi uśmiechami koleżanek i kolegów z pracy, może stać się z czasem obsesją, na tyle niebezpieczną, że może zrujnować zdrowie fizyczne i psychiczne. Nie zapominajmy, że osoby szczupłe cieszą się większą aprobatą społeczeństwa, zaś wieloletnia nadwaga uznawana jest jako przejaw braku silnej woli, braku konsekwencji i wewnętrznej słabości.

Szaleńcza walka ze zbędnymi kilogramami stoi dodatkowo w opozycji z silnym pragnieniem odczuwania zadowolenia, które m.in. jest zaspokajane przez zmysł smaku. Dla wielu odchudzających się, codzienne borykanie się z ograniczeniem przyjemności płynącej z jedzenia staje się frustrujące. Jako niefortunne skrzyżowanie zewnętrznego przymusu (koniecznie musisz schudnąć) z pozbawieniem chwil szczęścia (koniec z czekoladkami, bitą śmietaną czy makaronem), w wielu wypadkach odchudzanie kończy się fiaskiem.

Porażki są przykre, więc trzeba się jakoś pocieszyć, zatem następuje faza odwetu za katorgę i wszystkie przykrości ze strony bliskich, co sprowadza się do powrotu do status quo oraz galopującego przybierania na wadze. W tej fazie interesują nas bardziej reklamy pizzy, chrupiących chipsów i ciasteczek, naturalnych soków czy jogurtów, zatem całą uwagę skupiamy bardziej na produktach o „niebywale zdrowych” lub „niebywale smakowych” walorach niż na urodziwych prezenterkach tych produktów.

Scenariusz może być oczywiście bardziej optymistyczny – nasze poświęcenie i wytrwałość, narzucony reżim kaloryczny, a może tylko jakiś zabieg w gabinecie chirurgii plastycznej pozwalają nam osiągnąć zamierzony cel – szczupłą sylwetkę a jednocześnie sympatię i uznanie otoczenia. To rozwiązanie jednak wciąż potwierdza tylko nasze przeświadczenie, że jesteśmy oceniani i traktowani na płaszczyźnie materialnej koncepcji postrzegania siebie i innych. Czy takie traktowanie i ocenianie jest słuszne, godziwe i przede wszystkim - ludzkie?

Końcowe refleksje

Do gloryfikacji pięknych ciał nie przyczyniają się tylko media, portale plotkarskie, studia reklamy czy spoty w telewizji. One tylko wykorzystują naszą głęboko zakorzenioną w kulturze wiarę i przekonanie, że ciało - to my, ten zlepek molekuł, atomów, tkanek i organów - to my. Relacje międzyludzkie stają się bardzo powierzchowne i płytkie, bo sprowadzają się do relacji opartych na wizerunku i etykietkach przyklejonych do ciała. Niekiedy wręcz absurdalnym staje się fakt, że cała troska i uwaga skupiona jest na przymiotach ciała, jakby to ono było najwyższą wartością jaką posiada żywa istota.

Wiedza wedyjska prezentuje całkowicie odmienne spojrzenie na kwestię cielesności i generalnie na naszą tożsamość. Nasze ciało to jedynie wehikuł, który użytkujemy. To nasz tymczasowy pojazd, który z czasem niszczeje, psuje się i na końcu trzeba go wymienić. Zbudowane jest z pięciu materialnych elementów: ziemi, wody, ognia, powietrza i eteru; można by rzec: zbudowani jesteśmy z tej samej gliny. Z powodu rozmaitych proporcji wyżej wymienionych elementów ciało otrzymuje różne kształty.

Dominacja pewnych „składników” zapewnia bardziej smukłą budowę ciała, a połączenie innych – bardziej przysadzistą. Ale bez względu na kształt i cechy ciała my mamy jednakową wartość, bo stanowimy duchową część Duszy Najwyższej. Każda osoba jest w swojej esencji duchową iskierką, wieczną, pełną wiedzy i szczęścia istotą, tymczasowo zamieszkującą ciało. Jakże więc niedorzeczna i niesprawiedliwa jest koncepcja, według której oceniani jesteśmy nie my, tylko nasze tymczasowe „futerały”, w które jesteśmy opakowani.

Wiedza wedyjska daje nam również proste wyjaśnienie, dlaczego otrzymaliśmy takie czy inne opakowanie, jak również cenne wskazówki, jak osiągnąć prawdziwe szczęście bez względu na to, czy Matka Natura obdarzyła nas pięknym, brzydkim, atrakcyjnym i mniej atrakcyjnym „futerałem”.